piątek, 26 lipca 2013

Projekt "Twój, Twoja", cz. II

 
Po wielu przygodach, w pracowni prof. Foglera, a pod czujnym okiem dr Pyrlik, która nie szczędziła motywujących kopniaków, powstał folder.

Wiele można powiedzieć o drukarniach, ale kiedy człowiek zażyczy sobie folder w nakładzie sztuk jedna i z niewielką ilością stron, patrzą się jak na idiotę i stwierdzają, że nie będą sobie zawracać gitary.


Osobiście byłam w pięciu drukarniach, a chyba do kilkunastu wysłałam maila z zapytaniem, czy byliby w stanie wydrukować... itp. W pierwszej drukarni, gdzie byłam osobiście, stwierdzili, że nie bawią się w takie nakłady, w drugiej wydruk próbny pokazali mi taki, że więcej tam nie wróciłam, w trzeciej mieli "syfy" na głowicy, w czwartej takie wydruki zrobili, że "kpina" to jedyne słowo, które mi przychodzi do głowy... i dopiero w piątej  http://www.druk24h.pl/ na Lwowskiej dali mi do ręki wydruki, które moim zdaniem, wyglądają całkiem dobrze, a i zrobili to w całkiem rozsądnej cenie.
Ale wydruk okazał się moim najmniejszym zmartwieniem... Prawdziwym pożeraczem moich nerwów okazał się introligator... Brrr... 
Jako, że miałam stosunkowo niedaleko, pierwsze swoje kroki skierowałam na Nowy Świat http://www.introligatorstwo.waw.pl/ i z czystym sumieniem odradzam. Być może i dobrze wykonują swoją pracę, być może mają stałych zadowolonych klientów... Ale takiego chamstwa i prostactwa nie zapomnę. Dowiedziałam się, z resztą w niewybrednych słowach, że jak idę do introligatora to powinnam znać się na jego pracy, bo on nie będzie mi mówił na czym to polega, ani w jaki sposób może złożyć mój folder, bo to ja powinnam wiedzieć, w ogóle dlaczego ja mu zawracam głowę i jestem bezczelna, że zabieram mu jego cenny czas. W końcu faceta poniosło tak, że zaczął się wydzierać a ja wyszłam.
Tak więc dziękuję i nie polecam.  
Dzięki Bogu są jeszcze mili ludzie na tym świecie... http://www.introligator.home.pl/ tego introligatora na Białostockiej 7 również nie zapomnę, i od tamtej pory polecam każdemu kto zapyta. Miły pan wysłuchał czego potrzebuję, jaki jest projekt  i co chciałabym mniej więcej uzyskać. Wyjaśnił też co może i czego nie może z tym zrobić. A przy okazji pocieszał jak już na skraju załamania nerwowego niemalże mu się tam popłakałam. Przyciął, ja ułożyłam karty tak jak chciałam, zszył dwoma zszywkami i okleił paskiem czarnego materiału... Na drugi dzień folder był gotowy. 
Skomplikowane? No litości... a tyle z tym było przykrości ;]

Może daleko mu do ideału, ale po takiej historii bardzo się z nim związałam, więc kiedy wrócił z wystawy w Łodzi w stanie średnim, było mi przykro... A jeszcze bardziej się zdenerwowałam, kiedy czarną dwustronną taśmą, na wystawie końcoworocznej, ktoś go przykleił do parapetu... 























Folder był pokazany na Festiwalu w Łodzi wystawa nosiła tytuł Spojrzenia.  
Wernisaż odbył się 9.05.2012 roku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz